Lewin Kłodzki to mia­stecz­ko nie­da­leko Ku­do­wy Zdro­ju w po­bli­żu gra­ni­cy z Cze­cha­mi. Po­łożone jest ma­low­ni­czo po­mię­dzy Wzgó­rza­mi Le­wiń­skimi a Gó­ra­mi Or­lic­kimi. Od wielu lat przy­jeż­dża­ją tu dzie­ci i mło­dzież z Otwoc­ka, dawniej zwłaszcza har­ce­rze, na letni i zi­mo­wy wy­po­czynek. Miej­sce to jest do­skona­łym punk­tem wy­pa­do­wym zimą — do u­pra­wiania spor­tów zi­mo­wych, a latem — dla zwie­dza­nia Gór Sto­łowych, Su­de­tów, ale rów­nież miejsc po­łożonych poza gra­ni­cami Pol­ski, ta­kich jak Skal­ne Mia­sto w Cze­chach, czy nawet Praga i Wie­deń.

niedziela, 1 sierpnia 2010

Dzień pierwszy – 1.08.2010

Podróż
Tłum ukochanych rodziców, dziadków, cioć i wujków, feeria kolorowych wlizek i toreb niewiele mniejszych od ich właścicieli...Wśród ostatnich przed wyjazdem rad i wskazówek, tęsknych machnięć łapką, czułych buziaków i ukradkiem ocieranych łez, wyruszyliśmy na poszukiwanie przygód i odkrywanie nowych szlaków w cudnej Kotlinie Kłodzkiej. Pierwszym odkryciem (dla niektórych nie było ono zaskoczeniem!), dokonanym już w trakcie drogi, było poznanie prawdziwej historii Siedmiu Krasnoludków. Był to również czas na zapoznanie się z regulaminami i przepisami dotyczacymi bezpieczenstwa w trakcie wspólnego wypoczynku.



Strudzonym wędrowcom sił dodało drugie śniadnie w znanej i cenionej przez wieloletnich uczestników obozów w Lewinie Kłodzkim restauracji McDonalds w Bełchatowie.

Po licznych przygodach (o których pewnie wielu łowców przygód wolałoby na razie nie opowiadac troskliwym rodzicom – czego i my nie uczynimy) dotarliśmy do Lewina. „Marysieńka” przywitała nas gościnnie otwartymi drzwiami i smacznym posiłkiem (ale przecież to już rodzice wiedzą z dokładniejszych reportaży telefonicznych swoich pociech), a Lewin – piekną pogodą.

Pożeganie z telefonami komórkowymi na kilka dni z pewnościa było przyczyną kilku rozterek młodszych obozowiczow i kilku łez uronionych w poduszkę, ale czyż te dwa tygodnie pełne uciech i niespodzianek nie są tego warte?!

Ahoj, przygodo! JESTEŚMY!